środa, 20 maja 2015

7. Zostań...

- Wszystko okej? - dym w moich płucach wywołał silne kaszlenie co sprawiło, że Niall od razu się zainteresował. Palę pierwszego papierosa od 10 minut, a on w tym czasie wypalił chyba z trzy. O ile się nie mylę. Stoimy na balkonie. Zimne, nocne powietrze wywołuje gęsią skórkę na moim ciele. Niall trzyma się jedną ręką barierki, a w drugiej trzyma śmierć. Jego oczy ciągle są czerwone, a oddech jest nierówny. Nie pocałował mnie od chwili kiedy jesteśmy razem - ZNOWU. Nie odzywam się, ponieważ boję się jego reakcji. Dlatego siedzę cicho i palę. Jest cicho. ZA CICHO!
- Idziemy na imprezę? - spytał Niall. Jego słowa mnie zaskoczyły. Jego ojciec umarł a on chce imprezować?
- Chcesz iść na imprezę? - rzuciłam. Byłam zła. On nic nie rozumiał. Był.. Był taki..
- Tak? Nie usłyszałaś co mówiłem? - nie wierzyłam w to co właśnie usłyszałam. Zgasiłam papierosa a dym wypuściłam z ust.
- To, że Twój ojciec umarł, a Ty chcesz imprezować? - moje dłonie zwinęły się w pięść, a policzki mimo zimna zrobiły się czerwone.
- Tak! I pójdę sam na tą imprezę jeśli Ty nie chcesz ze mną iść. - wywrzeszczał a po tych słowach wyrzucił papierosa i wyszedł z tarasu. Patrzyłam w ciemność. Byłam jednocześnie zła na siebie a jednocześnie na niego. Biłam się z własnymi myślami czy ruszyć za nim czy zostać. Obróciłam się i zanim się obejrzałam stałam przed Niallem w przedpokoju.
- No co? - spytał. Jego głos różnił się od tego głos, który poznałam. BYŁ ZIMNY. Jego oczy... To nie były te oczy, w których się zakochałam. On się zmienił.
- Zostań.. - wyszeptałam. Mój głos się załamał. Nagle mój żołądek się odezwał. Trzy dni bez jedzenia.. Chwyciłam się za brzuch. Niall spojrzał na mnie.
- Wszystko okej? - Nagle jego głos zrobił się miekki, miły i taki, który wywoływał ciarki na moich plecach.
- Teraz Cię to interesuje? - syknęłam mu w twarz.
Idiotka.
Niall spojrzał na mnie ponownie. Lecz znowu nie był sobą. Powoli zaczynałam poznawać jego drugą twarz. Wcale nie taką wspaniałą jaką by się wydawało. Zbliżył się do mnie. Jego zimne usta dotknęły moje czoło. Jego ręce były na mojej szyji.
- Przepraszam. - powiedział i wyszedł z domu. Zatrzasnął drzwi. Z moich oczu popłynęły łzy. Walnęłam pięścią w ścianę, po czy upadłam na ziemię, a moje oczy się zamknęły...

Biało.. Wszędzie biało. Jest jak w śnie. Jakbym była w magicznej krainie, w której nie ma żadnych problemów. Odwracam głowę w prawo. Jest już jasno. Nagle słyszę jakiś pisk i silny ból. Do pokoju wbiega kilka ludzi ubranych na biało. Moje oczy znowu się zamykają. Wiem gdzie jestem.
Szpital..
- Ma straszną niedowagę - słyszę głos jednej pielęgniarki. Nabrałam tyle siły aby je otworzyć. Jestem sama. Nie ma mamy, taty... Niall'a.. Nikogo..
- Za chwile jedziemy na warzenie i mierzenie. - mówi lekarz. Ja tylko kiwam głową. Lekarze wychodzą. Nagle z moich oczu wypływają łzy. Nie jestem głodna. Lekarze pewnie ciągle mnie czymś faszerują. Obracam głowę w prawo. Widzę Nat. Uśmiecha się do mnie, po czym obraca się i z kimś rozmawia. Nie widzę z kim.
Po godzinie lekarze zabierają mnie na wagę. Idę sama. Wchodzę na wagę. Teraz zrozumiałam do czego się doprowadziłam. Stoję i spokojnie oddycham. Ręce opadają wzdłuż mojego ciała. Spoglądam na ekran.
WZROST : 171 cm.
WAGA : 44 kg.
Odetchnęłam z ulgą. Ważyłam znacznie mniej. Lekarz powiedział, że nie jest okropnie ale muszę do jutra zostać w szpitalu, a potem co tydzień przychodzić na ważenie oraz na podawanie leków. Obiecałam, że Natalie będzie mnie pilnować i że nie zrobię tego nigdy więcej. Lekarz tylko się uśmiechał. Jakby mi nie wierzył...

Wróciłam już do domu. Natalie jest ze mną. Sama nie wiem kto zadzwonił na pogotowie, ale na pewno nie była to Nat. Niall się nie odzywał. Mamy 8 lipca, a po nim ani śladu. Widocznie zaćpał się gdzieś.. Schodzę do kuchni, w której Natalie czeka na mnie z obiadem. Na talerzu znajduje się duża porcja spaghetti. Chwytam się za brzuch i podchodzę do stołu.
- Dasz radę. - mówi Nat i kładzie dłoń na moim ramieniu. Biorę pierwszy widelec. Wszystko okej. Nic się nie dzieje. Po kilkunastu minutach cały talerz zniknął, a ja siedzę na krześle i patrzę jak idiotka w ścianę. Nagle słyszę jak dzwoni dzwonek.
Kto to tym razem?
- Ja otworzę ! -krzyknęłam do niani, która prasowała moje ubrania. 
- Okej ! - usłyszałam. Podeszłam leniwie do drzwi. Padał deszcz i była okropna pogoda, więc nie wiem kto by chciał stać w deszczu.  Chwyciłam za klamkę. To ON. Znowu stał w tych drzwiach, tylko tym razem nie miał czerwonych oczy od płaczu, ani nie widziałam smutku w jego oczach. Był cały mokry, co sprawiało, że dreszcz ponownie przeszedł w dół mojego kręgosłupa. Patrzył na mnie i jakby chciał mnie przeprosić za wszystko co się wydarzyło. Nie odezwałam się. Po prostu tam stałam i patrzyłam na niego.  A on? A on ciężko oddychał i wbijał swój wzrok we mnie. Po chwili zrobił krok i znajdował się w domu. Objął mnie. Mogę przysiąc, że płakał. 
- Jesteś mokry - wyszeptałam w jego ramię. Niall odsunął się i chwycił mnie za rękę. Wyprowadził mnie z domu. Staliśmy na podjeździe do domu. Deszcz spadał na moją twarz, ręce, na całe ciało. 
-  Zamknij oczy - powiedział. Zrobiłam to o co poprosił. Krople uderzały o nas, a ja czułam się wolna - Wyobraź sobie, że nie ma nic.. że nic się nie liczy oprócz nas.. Że nikt nas już nie rozłączy.. - jego głos był spokojny, ale przerywał ciągle. Nagle poczułam jego usta na moich. Trzymał swoimi dużymi dłońmi moją twarz, a moje ręce wisiały bezwładnie wzdłuż mojego ciała. Wydawać by się mogło, że ten pocałunek trwał wieki, a tak naprawdę zaledwie kilka sekund. Deszcz ciągle padał, co sprawiało, że ta chwila była jeszcze bardziej wyjątkowa. Odsunął się ode mnie, a jego wielkie niebieskie oczy wpatrywały się w moje. 
- Przepraszam.. - wyszeptał. On nie wie. Nie wie, że jestem chora.

- Jak się czujesz? - zapytał. Leżymy u mnie w pokoju na łóżku. Jego klatka piersiowa podnosi się i upada razem z moją głową. 
- Dobrze - odpowiadam, chociaż tak naprawdę to kłamstwo. Chłopak spogląda na mnie. Nie wierzy mi. 
- Co powiedzieli w szpitalu? - pyta cicho. CO? Skąd on wie, że byłam w szpitalu? Marszczę czoło co sprawia, że wyglądam dziwacznie. 
- Um.. Nat mi mówiła - nagle zaczyna patrzeć w zupełnie inną stronę. 
- Nie, nie prawda. Skąd wiesz? - mój głos drży. Niall siada na łóżku. Przeczesuje włosy ręką.
Wygląda wspaniale.
- Gdy wyszedłem od Ciebie, tamtego wieczora na imprezę... Zrozumiałem, że nie mogę Cię zostawić. Dlatego wróciłem. Gdy wszedłem z powrotem, zobaczyłem Ciebie leżącą na ziemi. Wyglądałaś okropnie. Byłaś blada.. Zadzwoniłem na pogotowie.. Gdy przyjechali powiedzieli mi, że prawdopodobnie mas anoreksję, ale nie zaawansowaną. Odetchnąłem z ulgą. Gdy Cię zabrali, pojechałem za nimi, ale nie pozwolili mi Cię zobaczyć. Rozmawiałem z Natalie. Powiedziała, że wszystko już dobrze i prawdopodobnie wrócisz do domu... -  jego głos był niski i spokojny. Już wiedziałam. Usiadłam bliżej niego, podniosłam jego głowę i spojrzałam na niego.
- Dziekuję, Niall... - wyszeptałam, a do moich oczu napłynęły łzy. Przytuliłam się do niego. Po chwili znowu leżeliśmy, a ja zasnęłam...

9 lipiec 2015 r. Godzina 12:35

Już coraz bliżej do mojego wyjazdu do Stanów. Ale na razie się tym nie przejmuję. Robię śniadanie, a Niall siedzi i patrzy na mnie co sprawia, że zaczyna mnie to irytować. Naleśniki z dżemem truskawkowym. Siadam na przeciw niego i zaczynamy jeść. Nic nie mówimy, bo po co? Nagle dzwoni dzwonek do drzwi. Zaczyna mnie to denerwować, ale Nat otwiera drzwi. Słyszę niski głos Harrego, który pyta czy jestem.
- Tak jest w kuchni, wejdź. - nagle Harry wychodzi zza rogu. Jego oczy rozszerzają się gdy widzi Nialla. Zaciska pięści a jego oddech staje się nierówny.
- Co Ty tu robisz gnoju? I tak już wystarczająco ją skrzywdziłeś - wrzeszczy. Blondyn wstaje z krzesła i cofa się do tyłu.
- Hazz, daj spokój - krzyczę, starając się opanować sytuację.
- Daj spokój nic się nie dzieje - mówi Niall. Nie daję rady. Harry podnosi rękę i uderza Nialla w twarz. 
- Przestańcie - wrzeszczę, ale bez skutku. Podbiegam do nich i chwytam bruneta za ramie. 
- Co? Teraz nie jesteś taki odważny cwaniaku! - mówi Harry. Niall podnosi się z ziemi i oddaje mu. Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. 
- PRZESTAŃCIE ! - wrzeszczę jak najgłośniej potrafię. Nagle stanęli oboje jak słup soli a ja zaczynam płakać. Niall podchodzi do mnie i mnie przytula, a Harry stoi i nic nie mówi, nawet nie ruszył się o milimetr.
Blondyn ma rozwaloną wargę, w której znajduje się kolczyk, a Harry łuk brwiowy, w którym o dziwo także znajduję się metalowe kółeczko. Ja stoję pomiędzy nimi, a moje policzki są czerwone od złości. Po chwili siadam na krześle.. Patrzę na nich, nie mogę w to uwierzyć co zrobili.. 
- Nie wierzę.. - szepczę..

7 rozdział :) Dziękuję za wszystko :)
Obiecuję, że w czerwcu pojawi się kolejny rozdział ( około 1-5 czerwiec).
Proszę was abyście komentowali, obserwowali polecali moje FF :)
Nie zapomnijcie wziąć udziału w ankiecie :)
Klaudia xx
Szablon by S1K