środa, 29 kwietnia 2015

6. Przepraszam..

2:15

Obudził mnie mój telefon, który przed chwilą zaczął dzwonić. Zerwałem się na równe nogi i podeszłem do stolika, na którym leżał. Spojrzałem na nią. Wyglądała spokojnie. Po tym całym dniu po raz pierwszy wyglądała spokojnie. Jej włosy spadały jak wodospad, a jej oddech był lekki. Do tej pory leżała w moich ramionach, dopóki telefon nie musiał zadzwonić. Na ekranie widniał napis : Mama. 
Uniosłem jedną brew ze dziwienia. Po co dzwoni w środku nocy? Odebrałem.
- Tak mamo? - szepnąłem.
- Niall? Obudziłam Cię? - pytasz? jest 2 w nocy, co ja mogłem o tej godzinie robić.
- Raczej mamo. O co chodzi?
- Tata miał wypadek. Jest w ciężkim stanie w szpitalu. Kolejne godziny będą decydujące. - moje serce się zatrzymało. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. W mojej głowie pojawiło się milion wspomnień. Dzień, w którym nauczył mnie jeździć na rowerze, pierwsza kłótnia, nasza rozmowa o mojej pierwszej dziewczynie. Nie płakałem. Bo ja nigdy nie płacze. 
- Co teraz, mamo? - spytałem. Mój głos zabrzmiał poważnie. Bez uczuć, ze zrezygnowaniem. 
- Wysłałam Ci na konto pieniądze. O 4:26 masz samolot do nas do Stanów. Niall... Proszę.. Tym razem mnie nie zawiedź. - płakała. Wiem, że nie jestem takim synem jakiego by chciała. 
- Dobrze. Pa mamo. - odłożyłem słuchawkę. Bea nadal spała. Nie wiedziała co się teraz dzieje. Podeszłem do szafy i wyjąłem walizkę. Wrzuciłem do niej wszystkie ubrania, ale najpierw wyciągnąłem spodnie i t-shirt i założyłem je. Ubrałem conversy i bluzę. Poszedłem do łazienki i wziąłem moją kosmetyczkę i ręcznik. Wróciłem do pokoju. Ze stolika wziąłem ładowarkę, słuchawki, portfel i bransoletkę Bei. Ścisnąłem ja w ręce. Spojrzałem na dziewczynę, zapewne ostatni raz. 
-Przepraszam..- wyszeptałem. Chwyciłem za walizkę i wyszedłem z pokoju. Zamknąłem za soba drzwi. Wziąłem głęboki oddech. Było mi źle, że zostawiłem ją samą, bez żadnej wiadomości, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Szedłem sam. Bez niej, bez jej uśmiechu, ciągle zimnych dłoni, jej niskiego wzrostu i głosu. Bo ona tak wspaniale śpiewa. Bo to właśnie ona... Jest taka wspaniała. 

3:50

Jestem już po odprawie. Siedzę i słucham muzyki. Nie wiem co leci bo wpatruje się w ścianę jak debil. 
 Jestem skończonym debilem.
Przecież mogłem zostawić jej jakąś wiadomość. Chwyciłem telefon i juz miałem wybrać jej numer, aby zadzwonić albo napisać SMS, ale jakaś wewnętrzna siła mi na to nie pozwoliła. 
Nagle rozległ się głos, który mówił ze mamy kierować się już do samolotu. Wstałem z siedzenia i chwyciłem walizkę. Po kilku minutach siedziałem w samolocie. Obok mnie siedziała jakaś zakochana para, która co chwilę mówiła sobie czułe słówka. Obrocilem głowę do okna i znowu włożyłem słuchawki do uszu. Zamknąłem oczy i marzyłem.. 

Biegnę po szpitalnym korytarzu i szukam mamy. 
- Dzień dobry, gdzie znajdę tatę? - idioto. Powiedz nazwisko. 
- Jak nazwisko? - spytała spokojnym głosem kobieta. Patrzyła na mnie i mrugała tymi swoimi dużymi oczami. 
- Horan - rzuciłem. 
- Sala 65 - po tych słowach rzuciłem się w kolejny korytarz. Na końcu zobaczyłem mamę. Stała i płakała. Zatrzymałem się przed nią. Objalem ja i pocalowalem w głowę. Od razu przypomniał mi się niski wzrost Bei. 
- Co z tatą? - odrazu spytałem. Wydawało mi się, że czekałem na odpowiedź wieczność. 
- Źle.. - powiedziała mama. Po tych słowach wskazała mi ręką drzwi. Były uchylone, a przez nie ukazywała się biała sala. Podeszłem i pchnąłem je. Zobaczyłem tatę. Leżał na białym łóżku, był przykryty kołdrą. Miał podłączone do swojego ciała jakieś kabelki, plasterki, rurki i wiele innych rzeczy, których nie umiałem nazwać. Popatrzyłem na jego teraz, ręce.. Były blade, pokaleczone i z wieloma siniakami. Spojrzałem na mamę, która stała teraz w drzwiach. Patrzyła na mnie mając w oczach łzy. 
- Czy on przeżyje? - spytałem mamy. Nie chciałem aby umierał mimo tego, że ciągle się klocilismy. 
- Lekarze nie dają mu wielkich szans. - powiedziała mama. Do jej oczu napłynęła kolejna fala łez. 
- Jak długo? - to nie mogła być prawda. Przecież to on zawsze był twardy, a teraz całe jego życie wisi na włosku. 
- Nie wiadomo - mama wyszła. Chyba nie umiała tego znieść. Co chwilę szarpałem się za włosy. Po około 15 minutach chodziłem po sali szpitalnej tam i z powrotem. Myślałem o wszystkim. Zrozumiałem, że teraz tata jest dla mnie z najważniejszy i ze o niego muszę walczyć. Lecz cały czas myślałem o niej. Muszę ja wyrzucić z głowy, muszę o niej zapomnieć bo juz pewnie nigdy nie wrócę do Anglii. Muszę o niej zapomnieć, bo pewnie ona też zapomniała... 

6 lipiec 

Minęły 3 dni odkąd Niall tak po prostu mnie zostawił bez słowa wyjaśnienia. 
Arogancki dupek.
Dziś od 3 lat wzięłam moją ukochaną gitarę do ręki. Dźwięk strun zabrzmiał w pokoju muzycznym, w którym znajdują się mikrofony, gitary, głośniki. Tak dawno tego nie słyszałam. Złapałam pierwszy chwyt. Tak bardzo to kocham, więc dlaczego to zostawiłam. Postanowiłam, że napiszę piosenkę bo pora spełniać marzenia. Bo przecież muzyka zawsze byla moim marzeniem. 
Usiadłam na moim ukochanym skórzanym, wysokim krześle. Zaczęłam łapać chwyty, które zaczęły sklejać się w całość. Teraz został tekst. To jest najgorsze. Zamknęłam oczy i zaczęłam śpiewać.. 

Gdy skończyłam spojrzałam na kartkę z zapisanym tekstem. Było okej. Jak na pierwszą piosenkę było naprawdę okej. Odłożyłam gitarę i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni. Na blacie leżała zielona kartka przesiaknieta perfumami Nat.
WYSZŁAM NA ZAKUPY. ZA GODZINIE MA PRZYJECHAĆ SZOFER PO RZECZY ZAYNA BO RODZICE ZABIERAJĄ GO DL STANÓW. POPAKUJ MU RESZTĘ RZECZY. NAT xx
Więc tak. To, że wyjeżdżamy do Stanów jest już pewne. Chociaż teraz to wszystko mi jedno. Tam będę mieć większą szansę na karierę. Odłożyłam kartkę. Mój żołądek zaczął domagać się jedzenia. Nie jadłam od dwóch dni. I było mi dobrze. Ruszyłam do pokoju Zayna. Jego malutkie mebelki i obrazki jakie rysuje . Jak na takiego malucha to całkiem nieźle. Na jednym był tata, mama. zayn i ja. Byliśmy ubrani w te same sweterki. Tak, kiedyś tata zarządził dzień rodzinnego ubierania się tak samo. Było zabawnie. Tylko, że to były inne czasy. Wtedy było inaczej. Wtedy wszystko bylo inne. Otworzyłam jego szafę i wpakowałam wszystkie rzeczy do walizki. Jego zabawki wpakowałam do pudeł. Wszystko było gotowe. Zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Nic nie leciało, a ja bezczynnie skakałam po kanałach. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Pewnie to już szofer. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Za nimi stał Harry. Jego włosy jak zwykle były rozwalone a ubrania niechlujnie ubrane. 
- Powiesz mi co się stało, czy mam Cię o to błagać? - przytuliłam go i zaczęłam płakać. Płakałam jak male dziecko. Weszliśmy do środka a Harry usiadł na kanapie. Podałam mu szklankę wody po czym usiadłam obok niego. 
- Słucham? - jego głos był twardy. Patrzył na mnie a ja chciałam się zapaść pod ziemię. 
- Harry.. On.. On był wszystkim co miałam i na czym mi zależało. Teraz nie mam go. Zostawił mnie samą. Obiecał, ze będziemy zawsze razem, ale on nie dotrzymał obietnicy.. - chłopak patrzył na mnie z szokiem w oczach. 
- Byliście słodka parą. Ale Bea, może on nie jest dla Ciebie? Może to tylko wakacyjna miłość? - jego slowa zabolały mnie najbardziej. Przetarłam ręka lzy, które zaczęły splywac mi po policzkach. 
- Przestanmy o tym gadać. Napisałam piosenkę. Chcesz posłuchać? - Harry kiwnal głową. Ruszyłam po schodach do góry. Chwyciłam gitarę i wróciłam do chłopaka na dół. Usiadłam naprzeciw niego. Chwyciłam chudymi palcami pierwszy chwyt, a potem poszło...

We were making history / Robiliśmy historię
Breaking rules and breaking free / Łamanie zasad i wyśmienitej
Questioning the writing on the wall / Kwestionując pisanie na ścianie
Comin' from the underground / Pochodzących z podziemia
Laughing as we're falling down / Śmiech jak upadasz
Soaking in the glory of it all / Moczenie w chwale tego wszystkiego


But in dark times when we close our eyes / Ale w mrocznych czasach kiedy zamkniemy oczy
It's a nightmare, it's a nightmare / To koszmar, to jest koszmar
When the sun don't shine we lose our minds / Kiedy słońce nie świeci tracimy nasze umysły
But I swear, we can get there
/ Ale przysięgam, możemy się tam dostać

 We've got young blood / Mamy młodą krew
Can't destroy us / Nie może nas zniszczyć
We make our own luck in this world / Wykonujemy nasze własne szczęście na tym świecie
We've got young blood / Mamy młodą krew
No one chose us /Nikt nie wybrał nas
We make our own love in this world
/ Wykonujemy naszą własną miłość na tym świecie


Someday we could run away / Pewnego dnia możemy uciec
See it all before the pictures fade / Zobaczyć to wszystko zanim zdjęcia blakną
And bottle up the feeling in a jar / I jak butelka się czuje w słoiku
Pass around to all our friends / Przekazać ją okrągłe dla wszystkich naszych przyjaciół
We could breathe it in all again / Możmey oddychać ponownie
Huddled in the backseat of the car
/ Skulony na tylnym siedzeniu samochodu


Harry uśmiechnął się.
- Jest wspaniała.. - po tych słowach pocałował mnie w czoło i wyszedł. 
Znowu zostałam sama..
Sama w tym ogromnym domu, ale zapewne w Stanach będziemy mieć jeszcze większy. Odłożyłam gitarę obok mnie i znowu skakałam po kanałach. Po godzinie przyjechał szofer po rzeczy Zayna. Obyło się bez większych problemów dlatego mogłam wrócić do skakania bo kolejnych kanałach. Nim się spostrzegłam była juz 22. Nat dalej nie wróciła, ale zapewne jest u swojego narzeczonego bo tu narzazie nie ma co robić. Wpatrywałam się w ekran telewizora. 
Ciekawe co on teraz robi?
Znowu o nim myślałam. Chciałam wyrzucić go z głowy, ale nie umiałam. To było silniejsze ode mnie. Położyłam się na kanapie i przykryłam kocem. Zasypiałam ale dzwonek do drzwi znowu zaczął dzwonić. 
- Boże kto to znowu? - powiedziałam do siebie. Podeszłam do drzwi i lekko je pociągnęłam. Nie miałam siły, ponieważ od kilku dni nic nie jadłam. Podniosłam głowę a tam zobaczyłam go. Przypomniał mi się pierwszy dzień w którym się spotkaliśmy. Był Cały przemoczony, ręce mu się trzęłsły a oczy były czerwone. 
- Przepraszam - powiedział. Jego głos drzal. Wyglądał jakby ktoś wyciągnął z niego całe życie. Przede mną stał wrak. Moje oczy zrobiły sie smutne. Nagle ogarnęła mnie złość.
- Zostawiles mnie, a obiecales.. - warknelam. Chłopak patrzył na mnie. Zacisnął pięści i wywrzeszczal. 
- Mój ojciec miał wypadek w Stanach, a wczoraj umarł! - stałam tam a w moich oczach pojawiły się łzy.  
Nie zostawił mnie dlatego bo mu się znudziłam.. Pojechał do swojego taty... 
Przytuliłam go a on... A on po prostu trzymał mnie w swoich ramionach...  
 

6 rozdział :) 
Krótki, ale będą się pojawiać systematycznie :)
Jeśli jesteście ciekawi piosenki od Bei : KLIK PIOSENKA
Zapraszam do komentowania, polecania i obserwowania mojego bloga <3
Dziękuje za prawie 3000 wyświetleń <3 
(ANKIETA :D)
Klaudia xx

niedziela, 12 kwietnia 2015

5. Nigdy mnie nie staracisz..


3 lipiec 2015 r.  

To dzisiaj. Dzisiaj moi rodzice poznają Nialla. Zapewne będzie to najgorszy dzień w moim życiu. Ale mało zależy mi na ich opinii. Moi rodzice zabierają nas do jakiejś drogiej Francuskiej restauracji. Zapewne mają VIP-owskie karty. Oni nigdy nie umieli być jak normalni ludzie. Czasami się zastanawiam jakby to bylo gdyby nie mieli tego wszystkiego. Czy wszyscy by ich tak lubili, czy mnie by lubili ludzie gdybym "tego" nie miała. Zapewne nie. Ludziom zależy tylko na pieniądzach. Nigdy nie chcą być naprawdę szczęśliwi. Na pierwszym miejscu w życiu są pieniądze. To smutne. Czasami nie umiemy zauważyć jak bardzo ranimy tym swoich najbliższych...

16:40

- Za 20 minut przyjedzie limuzyna, żeby nas zabrać i zawieść do restauracji - krzyknął Niall z pokoju. Byłam w toalecie. Jak zwykle się malowałam. Tym razem postawiłam na coś mocniejszego. Krem z fluidem, eye-liner, cielisty cień, maskara i czerwona szminka. Nie wyglądałam źle. Tylko zastanawiałam się co zrobić z włosami. Chwyciłam do ręki stożkową lokówkę i zabrałam się do pracy.
Rodzice przysłali mi sukienkę, którą miałam ubrać, ale jestem typem buntownika, dlatego wybrałam delikatną sukienkę z spódniczka z tiulu i ze sztywna górą. Byla czarna i elegancka. Nie chciałam ubierać tej od rodziców bo była dopasowana i przy ciele. A tego bym raczej nie chciała, dlatego kupiłam w Paryżu inną. Na nogi musiałam ubrać czarne Vansy Slip-on. Bo bez moich ukochanych butów nigdzie nie wyjde. Spojrzałam na siebie ostatni raz w lustrze i wyszłam z toalety. Zobaczyłam Nialla, wyglądał nieco inaczej niż zwykle. W wardze miał kolczyk a jego wlosy kolorem lekko przypominały brzoskwinie. Chłopak gdy mnie zobaczył uśmiechnął się od ucha do ucha.
- I co się szczerzysz ? - rzuciłam z uśmiechem. Niall podszedł do mnie bliżej tak, że ponownie czułam tytoniowy oddech chłopaka.
- Tej nocy, będziesz moja - szepnął mi do ucha. Po moim ciele przeleciał dreszcz. Nie. Nie ma mowy. Jestem dziewicą i tak ma zostać. Ale nie chciałam mu dać tego do zrozumienia.
- A skąd wziął się ten kolczyk w Twojej wardze? - zapytałam i musnęłam usta chłopaka w miejscu gdzie był kolczyk. Było to srebrne koło, przynajmniej tak wyglądało.
- Kolczyk miałem zawsze, ale nie zawsze zakładam. - rzucił z uśmiechem na twarzy. Wyglądał wspaniale, czego nie mogę powiedzieć o sobie. Niall w garniturze wywoływał motyle w moim brzuchu.
- Mam nadzieję, że kiedyś będę mieć taki sam - szepnęłam. Niall spojrzał na mnie ale nic nie powiedział. - Okej, za 5 minut będzie samochód zejdźmy na dół.
Niall tylko kiwnął głową. Chwyciłam bluzę i ruszyłam do wyjścia. Chłopak ciągle podążał za mną. Zapewne patrzył na moje nogi. Czasami stawał się dziwny, a czasami miałam wrażenie, że w ogóle go nie znam. Doszłam do drzwi popchnęłam je i wyszłam na zewnątrz. Niall ciągle był za mną. Zatrzymałam się. Obróciłam się a chłopak stał bardzo blisko.
- Nie pozwól, aby moi rodzice zepsuli ten wieczór, proszę - powiedziałam. Mój głos drżał.
-Kiedy będziesz koło mnie, nic nie będzie w stanie tego zniszczyć.

17:15

Dojechaliśmy do restauracji. Na dworze zrobiło się chłodniej. Chwycilam rękę chłopaka i weszłam do środka. Bylo ciepło i przytulnie, ale jednocześnie elegancko. Kelner zapytał mnie o nazwisko.
- Parker - rzuciłam. Sprawdził coś na liście i poprowadził nas do stolika, przy którym już czekali rodzice. Mama wyglądała o wiele szczuplej niż widziałam ja ostatnio a tata jak tata.
- Bea! - powiedziała mama, po czym wstała od stolika i mnie przytuliła. Tata zrobił to samo ale bez wielkiego szumu. Na krześle obok nas siedział mały Zayn, który tylko się uśmiechnął i chwycił ręka  moją dłoń.
- um. Hej mamo, tato, zayn - rodzice się uśmiechnęli.
- A co to za chłopczyk - zapytał zaciekawiony Zayn i wskazał ręka na stojącego obok mnie Nialla.
- Ah tak. Mamo, tato to mój.. um mój chłopak Niall. Niall Horan. Ten którego poznałam w internecie i ten któremu zapłaciłam za wyjazd - powiedziałam i uniknęłam kontaktu wzrokowego z rodzicami. Czułam jak chłopak chwyta mnie za ramie.
- Witam pani i panie Parker. Jestem Niall James Horam, chłopak Mii. - na ich twarzy pojawił się uśmiech ale nie na długo. Po chwili przyszedł kelner aby zapytać nas co zjemy. Rodzice zamówili to co zwykle a ja nie chciałam wybrzydzać więc wzięłam to co oni, ponieważ mama zawsze bierze coś lekkiego. Niall widocznie nie był nigdy w takich miejscach więc wziął to co ja. Rozmowa ewidentnie się nie kleiła. Rodzice cały czas nawijali o swojej pracy, a chłopak ich słuchał. Cały czas na niego patrzałam. Wyglądał pociągająco w tym garniturze i w jakiś nieoczekiwany sposób sprawiał, że po moim ciele przebiegał dreszcz.
- Bea, musimy Ci o czymś powiedzieć - nagle usłyszałam spokojny głos mamy. W mojej głowie pojawiło się milion myśli na sekundę. Nowe dziecko, nowe pokazy, kupują kolejną firmę. Nagle pojawiło się słowo PRZEPROWADZKA. Ściskałam kciuki pod stołem, aby to nie było to o czym przed chwilą pomyślałam.
- S-Słucham? - odparłam i wypuściłam powietrze z moich ust. Niall zwrócił swoje oczy na mnie.
- Tata kupił firmę w Los Angeles, a ja podpisałam kontrakt z agencją modelek, a poza tym będę tam produkować nowe perfumy, dlatego... - mama nie zdążyła skończyć a z moich oczu popłynęły łzy. - dlatego po wakacjach przeprowadzamy się do Stanów. - to nie mogła być prawda. Chwyciłam rękę chłopaka, który ciągle na mnie patrzył. Po moich policzkach popłynęły łzy. Rodzice to zauważyli. Mama wstała z miejsca i poprosiła żebym z nią wyszła na zewnątrz. Wstałam i ruszyłam za nią. Moje ciało całe drżało.
Po chwili stałyśmy przed restauracją, mama chwyciła mnie za rękę.
- Nie płacz. Nie masz powodu słońce - rzuciła delikatnie. Miałam przez chwile wrażenie, że ona nie ma serca.
- Nie ma powodu? Czy Ty siebie słyszysz? - wrzasnęłam jej w twarz, a z moich oczu popłynęła kolejna fala łez. - zabierasz mnie od niego, zabierasz mnie od wszystkich!
- Słoneczko, nie mam wyjścia, nie zostawię Cię tu samą. Musisz zrozumieć, że dopóki nie będziesz pełnoletnia nie możesz sama decydować - nie wierzyłam.
- Mamo, kur*a czy Ty nic nie rozumiesz? Mamo za niecały miesiąc mam  urodziny, ale kij z tym. Chcesz żebym go zostawiła? Tak po prostu? - czekanie na jej odpowiedź było straszne.
- Tak! Bea! Musisz i nie ma dyskusji! A teraz wracaj do środka bo jedzenie stygnie! - Nie ma mowy pomyślałam i ruszyłam w przeciwnym kierunku niż mama mi nakazała. Słyszałam za moimi plecami jak mnie woła. Ale nie zwróciłam na to uwagi. Szłam przed siebie, wcale w nie takim obcym mieście. Zimny wiatr owiewał moje nagie ramiona, co wywołało gęsią skórkę, na moim ciele. Szłam i płakałam. Płakałam na tyle mocno, że nie umiałam iść. Doszłam do parku, usiadłam na ławce. Było już ciemno. Drzewa wyglądały jakby płakały. Jakby ktoś wyciągnął z nich to co najpiękniejsze. Nie chciałam płakać. Bolało mnie to, że już mogę nigdy nie zobaczyć Nialla, że wakacje to może być ostatnia szansa żeby z nim być.
Siedziałam na ławce długo. Ludzie zniknęli a ja dalej tu byłam. Wstałam i ruszyłam w stronę hotelu. Usłyszałam za sobą moje imię. Obróciłam się i zobaczyłam go. Tego dzięki, któremu się uśmiechałam. Biegł w moją stronę. Z moich oczu znowu popłynęły łzy. Widziałam go już wyraźnie bo stał na przeciwko mnie. Trzymał moją bluzę w ręce.
- Dlaczego uciekłaś - spytał. Jego głos drżał. A oczy były szkliste. Dlaczego uciekłam? Dlatego, że tak bardzo Cię kocham, że nie chce Cię zostawić. A moja matka nic nie rozumie..
- Chciałam stamtąd iść. Bolało mnie to, że decydują bez rozmowy ze mną. - znowu łzy. Nienawidziłam ich. Były straszne. Niall przykrył moje prawie, że sine ramiona bluzą. Chwycił mnie za dłoń i ruszyliśmy oboje do hotelu...

22:30

 Ciepło.. Gorąca woda oblewała moje ciało. Moje zziębnięte ciało. Było wspaniale. Strumyczki wody wiły się w dół mojego ciała. Po długim prysznicu wyszłam na zimne kafelki. Ubrałam piżamę a włosy wysuszyłam. Otworzyłam drzwi. Luke i Jade spali. Wyglądali jak zwykle niewinnie. Niall już leżał. Podeszłam z drugiej strony łóżka i wślizgnęłam się pod kołdrę. Leżałam tyłem do chłopaka i płakałam... znowu... Zrozumiałam, że nie mogę pozwolić na to aby go zostawić. Chłopak chyba usłyszał, że płaczę bo przysunął się bliżej do mnie i leżeliśmy na łyżeczki. Owinął swoją dłoń na moim brzuchu.
- Czemu płaczesz?- szepnął mi do ucha.
- Nie chcę Cie stracić - obróciłam się do Nialla przodem tak, że widziałam jego niebieskie oczy. Znowu płakałam. Znowu wyszłam na beksę.
- Bea... - szepnął Niall. - Nigdy mnie nie stracisz, a ja nigdy nie stracę Ciebie... - po tych słowach przytuliłam się do niego, zamknęłam oczy i zasnęłam...

7:17

Promienie słońca wkradły się na moją twarz, co sprawiło, że od razu się obudziłam. Przetarłam ręką oczy, spojrzałam na drugą stronę łóżka. Nialla nie było.
Poszedł zapalić.
Wstałam i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją. Były tam tylko moje ubrania. Ubrań Nialla nie było. Moje gardło się ścisnęło. Poszłam do łazienki. Nie było jego kosmetyczki, ręcznika NIC!
Wciągnęłam spodnie, ubrałam buty i wybiegłam z pokoju. Nie było go za hotelem, ani przed, ani w jadalni, ani w salonie gier. Nigdzie! Jakby nagle zniknął z mojego życia. Podeszłam do recepcji.
- Przepraszam, czy widziała pani dzisiaj aby wychodził stąd chłopak?
- Słońce, stąd wychodzi dużo chłopców - powiedziała i się zaśmiała.
- Wysoki blondyn, z kolczykiem w ustach, dobrze zbudowany, niebieskie oczy? - miałam nadzieje, że powie, że go widziała. Ale nic takiego się nie zdarzyło. Pani w recepcji, Meg, mówiła, że nikt taki stąd nie wychodził. W mojej głowie pojawiły się słowa Nialla..
NIGDY MNIE NIE STARCISZ..
- DLACZEGO KŁAMAŁEŚ!? - powiedziałam po cichu. Pobiegłam do mojego pokoju. Gdy weszłam trzasnęłam drzwiami tak, że Jade i Luke się obudzili. Moje serce biło szybko, a oczy zrobiły się szkliste. ZNOWU. Lecz po chwili przetarłam oczy i po łzach nie było nic widać/
- Co robisz? - spytali. Nie otrzymali odpowiedzi, ponieważ zaczęłam szukać mojego telefonu. Wybrałam telefon do taty. Sygnał stawał się z sekundy na sekundę dłuższy. W końcu odebrał.
- Tato? Proszę przyślijcie mi kasę na bilet na samolot do Londynu.
- Co się stało? - spytał tata po drugiej stronie słuchawki.
- Nic.. Po prostu chcę wrócić już do domu. - powiedziałam, a moje oczy napełniły się łzami.
- Dobrze zaraz Ci wyślę, daj mi znać jak już będziesz w Londynie to uprzedzę Natalie.- po tych słowach tata się rozłączył a ja zaczęłam się pakować.
- Co robisz? - zapytała Jade.
- Wracam do Londynu, przepraszam...

Stoję na lotnisku, dookoła pełno ludzi. Wszyscy są zajęci swoimi sprawami. A ja? A ja jestem sama.
LOT DO LONDYNU -  BRAMKI ZOSTAŁY OTWARTE PROSIMY O KIEROWANIE SIĘ DO WEJŚCIA NUMER 7!
Jej głos był spokojny, ponieważ ona nie cierpiała tak ja teraz. Chwyciłam za walizkę i ruszyłam. Cały czas patrzyłam na moje stopy. Myślałam gdzie może być teraz Niall. Dlaczego mnie zostawił skoro OBIECAŁ?

Wszystko poszło bez problemu i teraz siedzę w samolocie do domu. Do Londynu. Tym razem siedziałam sama. Bez chłopaka, który panicznie bał się latać, który umiał mnie rozśmieszyć, który zawsze mówił coś w nieodpowiednim momencie. Nie było go. Po prostu go  nie było. Patrzyłam w okienko. Zaczął padać deszcz. Zrobiło się ponuro. Zamknęłam oczy. Po chwili samolot wystartował. Żelazna maszyna wzbiła się w powietrze. Chciałam spaść. To w pierwszej chwili przyszło mi do głowy. Ale nie chciałam się już nigdy nie dowiedzieć dlaczego Niall mnie zostawił bez pożegnania.
Moja głowa stawała się coraz cięższa. Aż po chwili zasnęłam...

Nie wiem co mi się śniło. Pamiętam, że obudziła mnie stewardessa, abym wysiadła ponieważ lot już się zakończył. Spojrzałam przez okienko. Tak. To był Londyn. Ponury, szary, deszczowy, chociaż z przebłyskami słońca. Odebrałam mój bagaż i ruszyłam przed siebie. Czekała na mnie Natalie z karteczką NAJPIĘKNIEJSZA PARKER. Uśmiechnęłam się lekko, ale cały czas byłam smutna.
- Witaj skarbie - powiedziała miękko Nat. - Czemu wróciłaś wcześniej? 
- Hej Natalie, wróciłam bo już nie chciałam tam być. Poza tym byłam już tam kilkanaście razy więc.. - myślałam, że mi uwierzy ale nie tym razem. Ona wiedziała.
- Dobrze, porozmawiamy jak wrócimy do domu i powiesz mi całą prawdę, Bea. - po tych słowach już nic nie powiedziała dopóki nie weszłyśmy do domu i nie usiadłyśmy w kuchni. Patrzyła na mnie zza tych swoich wielkich na pół twarzy okularów i tylko się uśmiechała. 
- Kakao? - spytała.
- Tak, poproszę. - Kakao od Nat było pyszne. Zapominało się przy nim o problemach. Kobieta podała mi kubek. Zapach, który wydobywał się z naczynia był wspaniały. Właśnie taki jaki kocham. Wzięłam łyk. Byłam pewna, że zapomnę o Niallu, o jego OBIETNICY, o tych wszystkich wspaniałych chwilach spędzonych u jego boku. Ale tak się nie stało. Podniosłam głowę. Natalie patrzyła na mnie znacząco. 
- Mów co się stało - jej głos spoważniał a ja przełknęłam serce, które podeszło mi przed chwilą do gardła. 
- Obiecał, Nat.. Obiecał..

 
 
Na początku bardzo wasz przepraszam za tak długą nieobecność!
Od teraz obiecuję pisać regularnie. Może wyjaśnię czemu nie pisałam?
Dlatego, że za 9 dni (21.04) piszę egzamin gimnazjalny, a przez ostatni miesiąc w szkole
mamy urwanie głowy. Każdy nauczyciel zadaje nam masę zadania domowego
i to moje wytłumaczenie. 
Obiecuję wam, że kolejny rozdział pojawi się 24-25 kwietnia, ponieważ będzie już po wszystkim :)
DZIĘKUJĘ WAM BARDZO ZA TE 2200 wyświetleń oraz 8 obserwujących ! 
Jestem mega dumna a jednocześnie szczęśliwa, że losy Niall'a i Bea'i wam się podobają.
DZIĘKUJĘ !
 KLAUDIA <3
 
P.S Mam prośbę abyście wzięli udział w ankiecie, ponieważ to dla mnie ważne :)
Lov u <3



Szablon by S1K